sobota, 29 września 2018

Dwie galaktyki

Źródło: https://www.spacetelescope.org/images/opo9941a/

Przeraziło mnie zdjęcie dwóch zderzających się ze sobą galaktyk spiralnych. Patrząc na zdjęcie początkowo uznałem, że wszystkie ramiona galaktyk krążą wokół jednej gwiazdy - jakiegoś rodzaju SuperSłońca, oddziałującego na nie swoją ogromną grawitacją. Krzepiące oddalenie i zjednoczenie wszystkiego wokół wspólnego centrum nadawało całości przyjemnego posmaku harmonii na ogromną skalę. Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego słońca i poruszamy się w jego miłosiernym oddziaływaniu grawitacyjnym.

Później szybkie wyszukiwanie przypomniało mi, że przecież w centrum galaktyki tkwi nie gwiazda, tylko czarna dziura. Malownicze ośmiornice gwiazd i mgławic to spłuczka. Wir ku nicości. Pojedyncze galaktyki i pewnie całe uniwersum (?) wszechświatów zostaną wciągnięte we wspólny odpływ, nie mówiąc nawet o pojedynczych planetach i wygasłych gwiazdach.

Niezależnie od czyichkolwiek starań, wszystko przepadnie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie magistrze filozofii, proponuję trochę edukacji przed pisaniem o takich rzeczach. Czarne dziury to nie żadne dziury prowadzące do jakiegoś mistycznego wspólnego niebytu. Czarne dziury to gwiazdy. Gwiazdy martwe, ale gwiazdy. Tyle że tak gęste, że ich grawitacja w pobliżu nie pozwala uciec nawet światłu. Ale po pierwsze, nie są żadnymi "spływami" bo nic w nich nie znika w jakiś magiczny sposób, a jedynie zostaje dodane do ich masy, zgniecione w środku. Po drugie nie są żadnymi magicznymi lejami które ściągają do siebie wszystko. Obowiązują je te same prawa fizyki co wszystkie ciała niebieskie. Czarną dziurę można orbitować, tak samo jak każdy inny obiekt posiadający pewną masę.

Gdyby czytał to ktoś z większą wiedzą i chciał mnie poprawiać. Ja wiem jak to działa, uprościłem dla jasności przekazu.

Adam "Abnormis" Hutnikiewicz pisze...

Rozumiem, że refleksji waszmości umknęło, że to nie był wykład z fizyki, a luźna kosmologiczna impresja, której zresztą podane przez waszmości fakty w żaden sposób nie podważają? To, że fakt, iż coś nie znika, a zostaje "zgniecione w środku", niestety nie zmienia istoty sprawy z punktu widzenia dziedzictwa człowieka, które przestaje istnieć w znanej mu postaci. Zostaje zniszczone. Abstrahuje też waszmość od faktu, że to, co dzieje się po przekroczeniu horyzontu zdarzeń, to czysta spekulacja. Nie mamy pewnej wiedzy na ten temat.

Wiadomo, że to nie spływ. Chyba nie muszę tłumaczyć tak wykształconej osobie, na czym polega metafora. Również nie zmienia tego fakt, że czarne dziury powstają z wygasłych gwiazd. W dodatku faktem jest to, o czym napisałem, że wedle naszej wiedzy w centrum każdej galaktyki tkwi ten nie-odpływ, niegdysiejsza gwazda, wokół którego dziwnym trafem rozpięte są galaktyki. Dodatkowo przedstawiony przeze mnie scenariusz to jeden z rozważanych przez naukowców wariantów końca wszechświata, ot, proszę: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/76500/czarne-dziury-koniec-wszechswiata.

Także dziękuję za doedukowanie, panie anonimowy, mijające się niestety z intencją i wymową tekstu. :)