środa, 7 sierpnia 2013

Nienawidzę byłych

Od dłuższego czasu robię dobrą minę do gry, której bardziej od przymiotnika „zła” pasowałby związek frazeologiczny „polska kadra”. Tytuł felietonu mówi wszystko: za tężenie mojej mimiki w nienaturalnych grymasach odpowiadają zachowania byłych. Do tej pory nie chciałem, żeby nagła zamiana miejsc rozpoczęła pomiędzy nami festiwal wzajemnych pretensji, oskarżeń i skrywanych dotąd żali. Ostatni afront byłych nie pozwolił mi jednak przetrwać w tym szlachetnym postanowieniu i przerwał wielokrotnie umacniane tamy mojej samokontroli.
Krytyczną kroplą był tu apel Fidela Castro, byłego El presidente Kuby, w którym ten odniósł się do możliwej eskalacji koreańsko-koreańskiego konfliktu. Castro wezwał oba państwa i Wielkiego Arbitra konfliktu (w tej roli niezawodne USA) do jak najszybszego opamiętania się. Najwyraźniej wizja popromiennych plam na wewnętrznych stronach ud kubańskich kobiet obrzydzała Castro palenie cygar. Przywódca rewolucji kubańskiej zapomniał niestety wspomnieć o tym, jak pozwalając na rozmieszczenie radzieckich rakiet na terenie swojej czerwonej wyspy, sam popchnął świat o wiele bliżej krawędzi nuklearnego urwiska, niż ostatnie pohukiwania Kim Dzong Una.                           
Dodatni ostatnio Aleksander Kwaśniewski także przygasił mój, porównywalny jedynie do filipińskiego Słońca, żar uczuć względem swojej osoby. Ten były prezydent, w latach 1995-2005 sprawujący z ramienia SLD najwyższy urząd w państwie, w czasie pełnienia swojej funkcji podjął jedną istotną z punktu widzenia tego felietonu decyzje. Bez protestu podpisał i pozytywnie zaopiniował ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, której chlubnym efektem jest złamanie życiorysów wielu młodym ludziom, których jedyną winą była jednorazowa chęć sztachnięcia się nowym doświadczeniem. Teraz, dobrych parę lat po tej decyzji, Kwaśniewski postanowił zmienić poglądy. Obecnie w wywiadach stanowczo opowiada się za depenalizacją marihuany, wskazując na częściej negatywne niż pozytywne skutki działania wprowadzonej przez siebie samego ustawy.
Podobnego luksusu wcześniej wymienionym pozazdrościł także Benedykt XVI, który sprytnie nie dał śmierci odebrać sobie tego przywileju. Niedługo możemy spodziewać się śmiałych wypowiedzi byłego papieża na temat darmowej antykoncepcji w każdej parafii i konieczności rychłego wprowadzenia kapłaństwa kobiet.
Przez wątpliwie konsekwentne wypowiedzi byłych w moich oczach ucierpiał także wizerunek obecnych, polityczno-medialnych magnatów. Mechanizm mówienia tego, co uważa się za słuszne, dopiero po utracie realnej władzy, pozwalającej na egzekwowanie swoich przekonań , obowiązuje przecież wszystkich. Nikt nie lubi ryzykować osuwania się sondażowych słupków albo mierzenia się z konsekwencjami niepopularnych decyzji.
A można było przynajmniej nie zdradzać się po czasie ze swoją dwulicowością i pozwolić mi dalej żyć w błogiej niewiedzy.

Byli, jak ja was nienawidzę. 


Zapraszam do lajkowania świeżo założonego fanpejdża "Z beczki Diogenesa" na https://www.facebook.com/beczkadiogenesa. Tam znajdziecie cyniczne informacje o wszystkich nowych tekstach, które wychynęły spomiędzy klepek.

Brak komentarzy: