Recenzja wspólnego materiału Huksosa i Ciry ukazuje się u
mnie z pewnym opóźnieniem - krążek jest wszak dostępny na sklepowych półkach
już od 28 czerwca. W międzyczasie Głodnym
z natury udało się wedrzeć na 16. miejsce listy Olis, ale słysząc niedosyt
sukcesu, który przebija się przez (przypadek?) 16 tracków białostockiego duetu,
jestem pewien, że nie zaspokoi to wilczych apetytów tej dwójki. Kluczem do tego, jak zwykle, jest wysmażenie materiału, który zostawi słuchacza sytym i zadowolonym.
Już na etapie prezentacji menu Głodnych z natury, tracklisty, okazało się, że nie będzie to łatwe.
Internauci sugerowali, że liczba
zaproszonych gości jest nieco zbyt wysoka jak na płytę, na której wyjściowo
udziela się dwójka raperów. „Sprytny Cirson do spółki z Hukosem chcieli
wysłużyć się innymi raperami, żeby jak najmniej nakucharzyć się przy
powstawaniu własnych nagrań” – na tym, mniej więcej, zasadzało się myślenie
Fejsbukowiczów.
Żeby więc uniknąć zarzutów, że dałem sobie zamącić w głowie
featem lubianego przeze mnie Zeusa, postanowiłem wyraźnie rozgraniczyć zastawę,
danie główne i przystawki, składające się na całokształt Głodnych z natury.
Zastawa
Zacznijmy od tego, na jakich talerzach serwują nam swoje
przemyślenia 2/4 składu Panorama Paru Faktów. Bity, które składają się na
krążek, komponują się w spójny komplet zastawy. Na szczególne wyróżnienie
zasługuje hardocore’owe cacko uRbana, oparte na mocnych, gitarowych riffach
Kamila Łukowskiego i żywej perkusji Adriana Woronowicza – „Supeł”. Będący u szczytu popularności Donatan także dorzucił do
płyty swoje 2 grosze, a podkład jego autorstwa do utworu „Przeszczep” w
zestawieniu z liryką gospodarzy stworzył w utworze niesamowity klimat. Nie
zawiódł także BobAir, który od siebie podklepał m.in. przesycony letnim słońcem
podkład do „Rozdaję serce”. Bit do singlowego „Widzę, spływam” skleił L PRO i
po samym fakcie, że zainspirował on Cirsona do napisania kawałka do niego w
parę godzin, można wywnioskować, że to podkład z tych silnie działających na
emocje. Aż dziw, że pozostający co najmniej na tym samym poziomie bit KPSN do
„Polska ulewa” załapał się tylko do bonus tracka. Od wysokiego, rozbujanego
poziomu płyty odstaję co najwyżej dość nijakie „Idziemy bandą” (także prod. Donatan).
Płyta jest naprawdę dopracowana pod względem producenckim. Stosunek głośności bitów do wokali jest idealnie wyważony, a
smaczki w rodzaju głębokiego warkotu pumy przy wersie „skradam się jak czarna
puma ku zdobyczy w półmroku” Ciry czy harmonijne przeplatania się wokali Hukosa
i Pana C gwarantują, że Głodni z natury
nie prędko się nam przejedzą.
Danie główne
Skoro mamy za sobą przegląd zastawy, czas wreszcie zerknąć,
co kryje się na talerzu.
Przede wszystkim danie stworzone przez dwóch świadomych
swojej wartości kucharzy, których „bezkompromisowość” nieraz działała już na
ich własną szkodę (niewtajemniczonym polecam wstukać w Google frazę „Hukos i
Nowak”). Łączy ich także frustracja i „rozczarowanie całą rapgrą”, która nie
dała im fejmu i pęgi adekwatnych do skillsów. Nie znaczy to jednak bynajmniej,
że ten wspólny mianownik pozbawił któregoś z panów indywidualnej specyfiki –
nic z tych rzeczy. Konsekwentnie trzymający
się tematu i mający okazjonalne problemy ze składnią Hukos doskonale uzupełnia
się z metaforycznym, lubującym się w rymach składanych Cirą. To
zróżnicowanie i dryg do zapadających w pamięć linijek („jeśli ból nas uszlachetnia, to mamy
błękitną krew”) pozwalają zapomnieć, że w „Hajer”, „Jeszcze wyżej”, „Widzę,
spływam” i „Głodnych z natury” dwójka raperów w gruncie rzeczy nawija wciąż o
tym samym: ciągłym pragnieniu samodoskonalenia się i głodzie znalezienia się wyżej,
niż są w momencie obecnym.
W „Widzę, spływam” z gościnnym udziałem Zeusa i Zbuka białostocki duet nawija o swoim
obecnym stosunku do rapgry i tym, czego w niej nienawidzi. Zeus, zauważony
przez szerokie grono odbiorców dopiero przy premierze czwartej solowej płycie,
znakomicie odnalazł się w tym klimacie. Oparta na homonimiach, hashtagach i
charakterystycznej ekspresji zwrotka reprezentanta Pierwszego Miliona jest
jednym z najmocniejszych gościnnych akcentów na płycie.
A jak już o Zeusie mowa, warto byłoby spropsować resztę
tych, którzy zasłużyli sobie na to rzetelnymi zwrotkami u boku Ciry i Hukosa. Nie zawiodły wokalistki: Justyna
Kuśmierczyk swoim głosem sprawiła, że w słoneczne dni to „Rozdaję serce” jest numerem jeden
na mojej playliście, a Kasia Garłukiewicz wyśpiewała budzący ciarki refren do
„Jeszcze wyżej”. Nie gorzej pod względem gościnnych zwrotek wypadają także
tytułowi „Głodni z natury”, gdzie 5 zaproszonych MCs (Bonson, Praktis,
Shellerini, Bezczel i Pyskaty) na swój sposób zinterpretowało temat kawałka.
Grający kulinarnymi wieloznacznościami Bonson podrzucił smakowitą, choć ubogą w rymy 8kę, a
w kontraście z „tłustym od metafor jak smalec z chlebem” Pyskatym blado wypada
Bezczel, który dopiero w ostatnich wersach przypomina sobie o temacie tracku. Shellerini
i Praktis także dorzucili do smaku parę poprawnych zwrotek, z nielicznymi grami
słownymi, nawiązującymi do tematu tracku (z „mam lekką niedowagę, choć połykam
każdy bit” na czele).
Przykład Bezczela pokazuje zresztą, że nie wszyscy goście na
100% wykorzystali swój kawałek talerza. Do
grupy mniej udanych występów gościnnych zaliczyłbym refren Głośnego do „Czy
to miało tak wyglądać” – nawet nie ze względu na talkboxa, użytego do
modulacji jego głosu, ale tekstową miałkość zwrotki Alkopoligamisty. Lepiej na
cutach niż w swojej zwrotce wypada także Paluch, bardzo luźno wykorzystujący
motyw „Nie potrzebuję tego gówna”. Wkład reszty gości w płytę mniej
zaangażował moje podniebienie – brakowało w nim 16stek szczególnie zapadających w pamięć.
Skoro jednak aż tyle napisałem o wkładzie osób trzecich w Głodnych z natury, trzeba wrócić
wreszcie do gospodarzy. Świetne wrażenie robią wykorzystywane przez nich w
różnych nagraniach zabiegi przypominające, że mamy do czynienia z projektem
tworzonym przez kooperatywę, a nie solowego artystę. Rozpoczynanie zwrotki od
tego samego zwrotu w „Jeszcze wyżej”, by potem snuć swoją
własną opowieść o czasie po wydaniu solówki, dalekim od idyllicznych wyobrażeń
słuchaczy, świetnie pokazuje różnice w stylach Hukosa i Ciry. Świetnie wypada
także „Przeszczep” z gościnnym udziałem JotEra, w którym Cira wciela
się w „złodzieja styli”. Na pojedyncze zdanie pochwały zasłużyło także
wspomniane już wcześniej „Rozdaję serce”, gdzie pozytywne
emocje wlane w track przez raperów płyną do rodziny, starych kumpli i szarego
słuchacza. We wcześniej wspominanych „Głodnych z natury” wiecznie nienasyceni MC
także nie pozwolili gościom na liryczne lenistwo. Wers „rap się stępił! stracił
zęby! każde dziecko z wiekiem pozbywa się mlecznych” Hukosa stanowi
kwintesencje rapu, który wciąż może jeszcze kąsać. Pozytywnie wypada także
Cirson, „rzucający krople na papier” w solowym „Polska ulewa”. Krople
deszczu w tekście białostockiego rapera symbolizują krajowe kłopoty i skandale,
dotykające nas wszystkich. Głupio nawet przyczepić się do tego, że w tekście
utworu powtarza się wers z „Rozdaję serce” – bonus tracki rządzą się swoimi
prawami.
Leciutkie
zastrzeżenie miałbym jednak do troszkę wtórnych „Starych Kumpli”. Można by
nazwać ten numer „Rozdaję serce [dobrym znajomym]” i oddawałoby to jego treść
niegorzej niż tytuł bazowy. Dochodzimy w ten sposób zresztą do największego
minusu płyty: doboru tematów. Słysząc, jakie pomysłowe gry słowne, bon-moty i
wersy potrafi tworzyć ścigany przez Provident duet na temat hiphopu i okolic,
byłem ciekaw, co będzie miał do powiedzenia o innych rzeczach. I tu, niestety,
trochę się zawiodłem. Po zapchaniu talerzy hip-hopem mało zostało miejsca na rozkminiki
spoza zakresu tej kultury. Potwierdza to „Ulubiony MC”, w którym obaj raperzy
przerzucają się charakterystykami i ksywkami ulubionych „lirycznych
wymiataczy”.
Przystawki
Na osobną owację zasługują
pomniejsze przystawki, które urozmaicają konsumpcję głównego dania. W
nastrój płyty znakomicie wprowadza prozatorskie intro błądzącego po lesie Cirsona,
dźwiękami tła przypominające wysoko budżetowego audiobooka. W opartym na
podobnym założeniu skicie niezgorzej wypada także Hukos, z czarnym humorem
snujący swoją wersję historii przedzierania się przez knieje. Nie zawodzi nawet
luźne outro z fragmentami nieudanych nagrywek, skutecznie osładzające smutek
rozstania z krążkiem białostockiego duetu.
Osobny „klask” należy się także wszystkim DJ’om,
zaangażowanym w oskreczowanie Głodnych z
natury. Za deckami stanęli między
innymi DJ Flip i DJ Noriz, a ich skrecze muzycznie i tematycznie znakomicie
skomponowały się z nagraniami (głęboki ukłon zwłaszcza za wejściówkę ze
Scarface’a w „Nie potrzebuję tego gówna”). Nota bene: być może to fragment
„Czterdzieściprocent” Pezeta w „Widzę, spływam” ostatecznie przekonał założyciela l Koki do polecienia singlowego tracku Głodomorów na swoim fejsbuku.
Rachunek
Wrzaski internetowych
sceptyków okazały się więc mocno przesadzone. Dostarczone przez Hukosa i
Cirę danie wykonano zgodnie z recepturą na udaną pod względem artystycznym i
marketingowym rappłytę. Mamy tu chwytliwe, pomysłowe teksty gospodarzy,
niezgorszą technikę podawania wersów i ogromny potencjał koncertowy materiału,
wynikający choćby ze struktury większości refrenów. Parokrotnie pojawiające się
w tekstach „2012” pokazuje, że materiał nie powstawał w pośpiechu i „na faktury
VAT”, a ze szczerej, choć niełatwej miłości do gry. Znane ksywki, mające przyciągnąć słuchaczy
spoza stałego grona odbiorców, w większości nieźle sprawdziły się na
„ruszających karczychem” bitach.
Za to wszystko Głodni
z natury dostają ode mnie 8+ w 10 punktowej stali. Strawa, którą serwuje
słuchaczom duet Hukos / Cira, warta jest każdego wydanego na nią pensa.
Bo przecież to „głodne wilki wiodą stado odwiecznym prawem
natury”.
Zapraszam do lajkowania świeżo założonego fanpejdża "Z beczki Diogenesa" na https://www.facebook.com/beczkadiogenesa. Tylko najświeższe informacje o wszystkich nowych tekstach, które wychynęły spomiędzy klepek.
Obrazek pochodzi ze strony kupujepłyty.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz